Dawid Bas w tym sezonie zakończył wiek juniora. Wyniki indywidualne całkiem udane, ale zabrakło szczęścia w finałach IMŚJ oraz IMPJ, gdzie zabrakło naprawdę niewiele do medali. Ze świętochłowiczaninem porozmawialiśmy o tym, co wyprawiał w Ekstralidze, co działo się z podopiecznymi Krzysztofa Basa, wyprawie do Anglii i nieco kuriozalnej sytuacji w zielonogórskim, wspomnianym już finale IMPJ.
Sezon 2015 za nami. W Ekstralidze wykręciłeś 105 punktów i 7 bonusów, co przy 34 biegach daje ci średnią biegopunktową 3,088 i tytuł najlepszego juniora w lidze, a szóste miejsce wśród wszystkich ligowców. Lepszego indywidualnego zakończenia tego etapu w karierze wymarzyć sobie chyba nie mogłeś jeśli chodzi o rozgrywki ligowe?
– Tak, dokładnie. Sezon w lidze jak najbardziej udany, choć wiadomo, w niektórych meczach zawsze mogło być lepiej. Niekiedy przychodzą spadki, ale muszę się starać, aby ich nie było.
Jedyny minus to taki, że cała ekipa MKS-u Motokris w lidze dopiero na ostatnim miejscu…
– Niestety, nie pokazaliśmy się z super strony w rozgrywkach ligowych w tym sezonie. Będziemy jednak starać się podnieść z kolan i wrócić do walki o najwyższe trofea!
Obok Ciebie świetnie w końcówce sezonu wkomponował się Kamil Niemiec, swoje robił także Mateusz Pacek. Braki wydawały się być mocne wśród seniorów. Jesteś tego samego zdania?
– Kamil świetnie „wjechał” do Ekstraligi. Zachowywał zimną głowę, co jest jedną z ważniejszych rzeczy w tym sporcie. Mateusz także pokazywał się z dobrej strony. Nie można zwalić wszystkiego, że seniorzy nie pojechali. To drużyna nie zrobiła swojego, cała, bez wyjątków. Każda ma jednak taki okres przejściowy, teraz idzie młodsze pokolenie (śmiech dop. red.).
Indywidualne wyniki w lidze mogłyby być bardziej okazałe, gdyby nie… czerwona kartka. Chciałbym wrócić do tej sytuacji, abyś nam opisał co się działo na torze, za co zostałeś ukarany i czy masz nadal żal do sędziego o tę decyzję, która wywołała sporo kontrowersji.
– Z wykluczeniem z biegu, owszem, zgadzam się. Przejechałem przez krawężnik, tyle, że sędzia swoimi błędnymi decyzjami wprowadził złą atmosferę i to nie pierwszy raz! Czerwona kartka? Dostałem ją chyba za odłożenie roweru, który zjechał po barierkach i narobił hałasu. Zostało to nazwane „niesportowym zachowaniem” i tylko tyle usłyszałem od sędziego. Gdy prosiłem o głębsze uzasadnienie decyzji, nastawała cisza. Czy mam żal? Myślę, że gorycz zostanie na bardzo długo.
W tym roku odbyły się Mistrzostwa Świata. Czy przed wylotem do Anglii czułeś się na tyle mocny, żeby celować w medalową pozycję IMŚJ czy raczej miałeś inne priorytety?
– Jechałem z myślą o złocie. Jeśli by tak nie było, to po co miałbym się tam wybierać na taką „wycieczkę”? Niestety, zabrakło jednej z dwóch rzeczy – szczęścia lub lepszej dyspozycji.
Zdobyłeś w finale 15-ście punktów. Z jednej strony do medalu było tak blisko (jeden punkt dop. red.), ale z drugiej… daleko. Żalu i smutku zapewne nie da się opisać słowami…
– Taki jest sport i tego się nie zmieni. Szkoda tego jednego, jedynego punktu. Ale sam zrobiłem niestety kilka błędów. Smutek i żal, w końcu to piąte miejsce. Brakło niewiele.
Na pocieszenie zostaje ci srebro Mistrzostw Świata Par Juniorów, Puchar Federacji Juniorów i złoto Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Więc poniekąd te MŚ nie do końca stracone.
– Z tego jestem zadowolony. Plan minimum Mistrzostw Świata wykonany i nie wróciłem do domu z pustymi rękoma. Złoto mamy, Polska jest najlepsza i to jest najważniejsze!
Za dwa lata już wśród seniorów i nikt nie może Ci odebrać celowania w złoto. Bartosz Grabowski udowodnił, że można, a jest zaledwie rok starszy od Ciebie.
– Zobaczymy co przyniesie ten okres czasu. „Grabusiowi” na pewno się należało, za cały sezon. Jest najlepszy na świecie i nikt mu tego nie zabierze.
Nie udało Ci się także zdobyć medalu IMPJ, poprzez dosyć zabawną dla przeciętnego kibica sytuację. W jednym z biegów twój kolega… przepuścił Cię, za co zostaliście obaj ukarani. No nie przyznasz, ale rzadko spotykana i mocno nietypowa akcja…
– Ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie mam z tym nic wspólnego (śmiech dop. red.). Musiałem przywieźć trzy punkty, aby mieć srebrny medal. Niestety, po wyjściu ze startu i rozegraniu pierwszego łuku byłem ostatni. Udało mi się wyprzedzić jednego rywala i wiozłem dwa „oczka”, które dawały mi bieg dodatkowy o to srebro. Niestety, na ostatnim łuku mój kolega zwolnił i odjechał w prawo, a ja go wyprzedziłem. Zahamować się nie dało. Sędzia podjął słuszną decyzję… (wykluczył obu zawodników dop. red.).
Faworyt do medalu zostaje praktycznie bez szans choćby na brąz. Tylko niesamowite szczęście mogło dać ci bieg dodatkowy. Ciężko było się pogodzić, że wszystko przez dobre chęci klubowego partnera?
– Co mogę powiedzieć. Na pewno mocno mnie to bolało, że nie mogłem obronić złota wywalczonego przed rokiem. Michał był w tym sezonie po prostu lepszy i tytuł mu się należał. A dla mnie były to kolejne zawody, które nie poszły po mojej myśli.
„Będziemy starać się podnieść z kolan” – zapowiada otwarcie Dawid, na zdjęciu w walce z Marcinem Jakubiakiem (fot. Beata Kołodziej)
Gdybyś miał tak zebrać wszystko „do kupy” i podsumować, jak oceniasz swój sezon?
– Sezon w wydaniu ligowym jak najbardziej udany, choć jak pisałem wcześniej, mogło być lepiej. Indywidualnie niestety już nie było najlepiej. Nic się już nie zrobi.Mistrzostwa Świata jak na moje pierwsze tego typu zawody, udane – trzy medale, nie ma lipy.
A patrząc na wszystkie juniorskie lata, wyniki, osiągnięcia. Jesteś zadowolony z tego co dotychczas udało ci się wywalczyć od najmłodszych startów do końca wieku juniora?
– Tak, jak najbardziej. Parę tytułów przez te lata „młodości” udało się zdobyć. Czasy juniora były dla mnie obfite i oby tak było w seniorce (śmiech dop. red.).
Wielu młodzieżowców ma ciężki los w pierwszym sezonie startów w tym gronie. 19-latkowie często przegrywają walkę z seniorami o miejsce w składzie. Patrząc na Śląsk, raczej nie będziesz miał większych problemów, by to miejsce sobie wywalczyć.
– Mam taką nadzieję. Jednak tak naprawdę nikt nie wie, co się stanie po zimie. Ktoś może „odpalić”, a ja po prostu mogę jeździć słabiej. Nie chciałbym jednak tego i będę ciężko trenował oraz walczył o skład.
Mało kto wyobraża sobie twoją jazdę w innych barwach niż te świętochłowickie. Myślisz, że spędzisz w tym klubie całą karierę czy zbliża się moment, w którym chciałbyś zmienić otoczenie i spróbować czegoś nowego?
– Co będzie w przyszłości to nie wiem. W tej chwili jeżdżę dla Śląska! Jest super drużyna, jedna wielka rodzina. Dobry trener, włodarze klubu i czego chcieć więcej. Ten obiekt przy ul. Bytomskiej 40 to mój „drugi dom”, a drużyna to druga rodzina.
„Baśka” jest zadowolony ze swoich juniorskich sukcesów. Trudno się dziwić, w końcu przed rokiem zdobył tytuł IMPJ!
Reaktywuje się u Was żużel. Nie obawiasz się, że z biegiem czasu speedrower na tym ucierpi i to mocno?
– Myślę, że nie. Wszystko jest robione z głową. Odpowiednie osoby trzymają nad tym rękę i speedrower na tym nie ucierpi. Kto wie, może nawet zyska.
Na koniec pytanie o Elite League. Zobaczymy Cię w lidze angielskiej w sezonie 2016?
– Pojawiło się kilka ofert, ale zobaczymy co przyniesie zima i początek przyszłego sezonu.
Dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję i pozdrawiam speedrowerową rodzinę!
Rozmawiał:
Konrad Cinkowski