Radosław Handke w tym sezonie startował tylko na torach brytyjskiej Elite League oraz Northern League. W Polsce mimo parafowania umowy pod koniec sezonu, nie pojawił się ani razu. Z byłym brązowym medalistą IMŚ udało nam się porozmawiać nt. tegorocznych wyników, reaktywacji speedrowera w jego rodzinnym Wrocławiu oraz planach na kolejny rok jazdy.
Sezon 2015 za nami. Nie sposób na początku naszej rozmowy nie zapytać mnie czy jesteś zadowolony z osiąganych przez siebie rezultatów czy jednak wiesz, że mogło być lepiej?
– Czy jestem zadowolony? Ciężko powiedzieć. W Elite League po pięciu latach przerwy mieliśmy szansę, nawet bardzo wielką, aby wygrać te rozgrywki. Niestety, brak optymalnego składu w dwóch kluczowych dla nas spotkaniach, przeciwko Wednesfield Aces sprawiło, że przegraliśmy oba mecze i rozstrzygnęły się losy złota. Uważam to za rozczarowanie, bowiem szansa była ogromna na złoto, a skończyło się na brązowym medalu. Niestety, taki jest sport.
W Elite League reprezentowałeś Sheffield Stars. Punktowałeś na dobrym poziomie, między 13 a 19 „oczek”. Swoje i klubowe oczekiwania zatem chyba spełniałeś?
– Indywidualnie spisywałem się w tych rozgrywkach raczej dobrze. Średnio zdobywałem więcej jak piętnaście punktów na mecz. Uważam to za dobry wynik. Nie rewelacyjny, ale solidny poziom był.
Drużyna Dominika Rycharskiego – Wednesfield Aces kończy rozgrywki Elite League z kompletem zwycięstw. W czym mógł tkwić ich klucz do sukcesu?
– Tegoroczny Mistrz Anglii miał bardzo silny i wyrównany skład. Była bardzo dobra grupa młodych i zdolnych zawodników, którzy cechują się bardzo dobrymi momentami startowymi. To jak wiemy jest osiemdziesiąt procent sukcesu podczas wyścigu. Także grupa seniorów była doświadczona. Wspaniała drużyna i zasłużenie wygrała!
Radek prezentował w tym sezonie solidny poziom. Przyczynił się m.in. do brązowego medalu Sheffield Stars w Elite League (fot. Linda Kirkland)
Zostaniesz wśród „Gwiazd” także na przyszły sezon?
– Czy zostanę… niestety, ale Sheffield Stars nie zgłosiło się do przyszłorocznych rozgrywek. Na chwilę obecną nie mam klubu w Anglii na sezon 2016.
W Northern League startowałeś natomiast w Astley & Tyldesley. Jak się czułeś w drużynie, do której dołączyłeś w zimie tego roku?
– Do A&T dołączyłem po tym, jak z rodziną przeprowadziłem się do Wigan. Klub jest super zarządzany, ze świetnymi ludźmi i kapitalną atmosferą. Czułem i czuję się tu bardzo dobrze. Cieszy mnie fakt, że mogę dzielić się swoim doświadczeniem i to nie małym (śmiech dop. red.) z młodymi i zdolnymi zawodnikami. Wraz z Damianem Zarębą prowadzimy treningi i uczymy ich tego sportu od podstaw. Jest to fajna przygoda, a najważniejsze, że ci chłopcy słuchają.
W „okręgówce” czwarte miejsce oraz triumf w Northern K.O Cup, po dziesięciu latach bez sukcesów. Cel minimum spełniony czy jednak zakładaliście sobie więcej?
– Przychodząc do tego zespołu miałem oczywiście chęć i zamiar zwyciężyć w Northern League. Splot nieszczęśliwych wypadków sprawił, że kończymy na czwartym miejscu. Myślę, że za rok powalczymy, a w tym na „osłodę” zostaje Northern K.O Cup.
Podpisałeś także umowę z PKS Wiraż Rowery Burgchardt Ostrów Wielkopolski, lecz ostatecznie nie wystąpiłeś w żadnym meczu. Dlaczego?
– Z drużyną z Ostrowa związałem się dlatego, że mają bardzo silny zespół. Ja się w takim teamie widziałem. Niestety, nie miałem możliwości wystartować w choćby jednym meczu.
„A&T to bardzo dobry klub ze świetną atmosferą i zdolnymi zawodnikami” (fot. fot. Linda Kirkland)
W sezonie 2016 będziemy mogli oglądać Cię na polskich torach? Czy raczej odpuszczasz sobie starty w rodzimym kraju?
– Co do przyszłego sezonu to ciężko mi odpowiedzieć. Na razie nie mam klubu w Elite League, a po drugie mam kontuzję kręgosłupa, z którą zmagam się od jedenastu lat. Problem niestety znowu powrócił. Są problemy z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa. Jedenaście lat temu wypadł mi dysk i problem ten cyklicznie powraca. Ostatnio niestety coraz częściej. Jeśli moja sytuacja się poprawi i znajdę klub to jak najbardziej pojawię się na jakimś meczu w Polsce. Może przeciwko Lwom? (śmiech dop. red.).
Dzięki Wrocławskiemu Budżetowi Obywatelskiemu jest szansa na remont wrocławskiego toru. To chyba dobra informacja także dla Ciebie, mimo że od wielu lat jesteś za granicą.
– Kiedy dowiedziałem się, że znajdą się pieniądze na ten projekt, że odremontują tor we Wrocławiu to serducho zabiło dużo szybciej. Nigdy nie zapomnę hektolitrów potu wylanego na tym torze. Zdobytej techniki, której nigdzie indziej bym nie wytrenował. Cieszę się ogromnie, że temat tego sportu powrócił do mojego rodzinnego miasta!
Wierzysz, że znajdą się chętne osoby, które byłyby w stanie organizacyjnie reaktywować sekcję?
– Czy znajdą się osoby… trudne pytanie, nawet bardzo. We Wrocławiu jest Marcin Szymański i Łukasz Nowacki, ale to wciąż czynni zawodnicy i nie ma mowy, aby zajmowali się tym. Razem zrobili i tak bardzo dużo w tej sprawie. Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia co dalej z tym będzie. W dzisiejszych czasach, tabletów, konsol, komputerów, ciężko jest namówić młodych do uprawiania sportu i to jeszcze amatorskiego, z takim zapałem jak mój, Marcina, Łukasza czy Maćka Ganczarka. We Wrocławiu jest około siedmiuset tysięcy mieszkańców. Nasz trenowało dwóch, trzech.
Gdyby pojawiła się propozycja startu w zawodach we Wrocławiu, lecz musiałbyś pokryć sam koszta przelotów. Zdecydowałbyś się wrócić na tor, gdzie się wychowałeś czy raczej jest to mało prawdopodobne?
-Jeśli miałbym możliwość to oczywiście, że bardzo chętnie przyleciałbym do Wrocławia! Miałem pomysł nawet, aby zorganizować mecz Sparta Wrocław vs Goście, ale… to dalekie plany.
A gdyby Sparta wróciła do rozgrywek? Jesteś gotów jeździć w macierzystym zespole?
– Oczywiście, że jestem gotów!
„Jestem gotów do jazdy dla Sparty!” – przyznaje krótko, zwięźle i na temat wychowanek wrocławskiego klubu (fot. Linda Kirkland)
Cele i plany związane z sezonem 2016?
– Cel numer jeden to wyleczyć kontuzję. Później, zobaczymy.
Dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję. Było mi bardzo miło. Życzę powodzenia chłopakom we Wrocławiu, aby wszystko im się powiodło tak, jak tego oczekują. Ave Sparta!
Rozmawiał:
Konrad Cinkowski